środa, 14 maja 2014

1. Wróciłam




Hej!
Jestem z powrotem, wiem że długo mnie nie było i pewnie myślałyście, że was zostawiłam bez słowa. Tak po części to prawda.  Ale nie odeszłam z własnej woli. Moja mama zaczęła coś podejrzewać, potem zauważyła jak czytałam bloga jednej z motylków. Potem była kłotnia i skończyło się na tym, że jak chciałam wejść na internet to zawsze ktoś przy mnie był albo kręcił się w pobliżu. Do tego zaczeli mnie pilnować co jem i ile. uWłaściwie nigdy nie byłam sama. I tak przez 3 miesiące. Czyli jakoś w marcu mogłam odetchnąć.  I można pomyśleć, że powinnam wtedy już coś napisać. Tylko, że w ciągu tego czasu, jak się domyślacie przytyłam do 58 kilogramów. Zaczęłam też powoli myśleć , że może oni mają rację. Że to jedzenie nie jest takie złe. Śmieszna byłam z tymi swoimi myślami i nie dziwię się jeśli będziecie się ze mnie śmiać, sama się z siebie śmieję teraz. Myślałam że Ana mnie opuściła . Chyba na szczęście myliłam się. Jakoś 2 tygodnie temu, pod koniec kwietnia, usłyszałam w szkole od mojej przyjaciółki, że przytyłam. Dosłownie wmurowało mnie w podłogę, a gdy na nią spojrzałam to wyglądała jakby się z tego cieszyła.  Myślałam, że się popłaczę na miejscu, więc poszłam do łazienki i pocięłam się. Po raz pierwszy, to nawet nie były moje żyletki tylko innej przyjaciółki, której to zabrałam. Nie powiem gdzie to zrobiłam bo to nie ważne, ale pomogło, nawet nie miałam mokrych oczu . Pamietam, że usłyszałam w głowie drwiący ze mnie głos Any: i widzisz do jakiego stanu się doprowadziłaś. Myślałaś, że cię zostawię, ale ja tu jestem i pomogę ci z tego wyjść. I jest ze mną nadal i nie pozwala mi podjadać i pomaga za ponowne ćwiczenie bo przez te wsystkie miesiące jedynym moim ruszaniem się było jeżdżenie na przystanek autobusowy rowerem i z powrotem, no i chodzenie po szkole. Tylko, że po takim czasie samowolki nie jestem pewna czy sama sobie z tym poradzę.Dlatego proszę was o trzymanie za mnie kciuków żebym wiedziała, że ktoś o mnie myśli. Wtedy łatwiej będzie mi się kontrolować.

Poza tym, trochę się u mnie zmieniło. Rozjaśniłam końcówki, już nie są rude tylko jasny blond. Potem zrobiłam je na zielono tonerem do włosów. Jakoś teraz będę robiła turkusowy. I namówiłam mamę na tunele w uszach. Małe, najwyżej 10 mm. I znowu zaczęłam palić. 2 dziennie po śniadaniu i przed obiadem, żeby go nie jeść tylko wyrzucać, jak wcześniej to robiłam.
Przez te 2 tygodnie schudłam tylkoa kilo. Szczerze mówiąc liczyłam na więcej nawet jeśli to nierealne. . Zaczynam z 600 kcal dziennie. Potem powoli zejdę do 500 albo 400 kcal ,  jeszcze nie wiem.  Założyłam nowy kalendarz, w którym rozplanowuję swoje posiłko. To nawet pomaga, czuję że mam nad sobą kontrolę. A jeśli zawalę to zawsze pozostaje ukaranie się.

To chyba tyle na dzisiaj.

Udaję przed sobą, że się trzymam, ale tak naprawdę jestem przerażona, że sobie nie poradzę, że zamiast chudnąć przytyję. Psychicznie jestem w tej chwili zdruzgotana ale jak zawsze uśmiecham się do wszystkich. W końcu:


Trzymajcie kciuki i napiszcie jak wy się sobie radzicie. 
Do zobaczenia. Dzieki jeśli to przetrwałyście 
Buziaki.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

chuda, za chuda





Usłyszałam dzisiaj miłe słowa. Niestety zbytnio mnie one nie ucieszyły. Ciocia dzisiaj powiedziała mi, że schudłam. Mile te słowa, nie? Szkoda tylko, że jak ważyłam 51 to nic nie widzieli, a jak mam 53 to widzą? Trochę dziwne...
Faktycznie, że jak miałam te swoje 58 to wyglądałam inaczej...


Śliczne nogi..


3 dzień SGD. Jak na razie wszystko idzie dobrze. 
Postanowiłam, że nie wejdę na wagę póki nie skończę tej diety. Nie chcę się zniechęcać jeśli będzie źle ani zbytnio cieszyć bo potem może znowu waga skoczyć. Zwłaszcza że niedługo będę miała okres. 


Takie obojczyki też mi się marzą. 


Odezwę się później.
Buziaki.

sobota, 4 stycznia 2014

***





To już 4 dzień w tym roku a ja jeszcze nie złożyłam wam życzeń. Więc takie spóźnione ale są :
Życzę wam spełnienia Wszystkich marzeń 
Tych o których wie każdy i tych o których wiemy tylko My,
Spełnienia wszystkich postanowień noworocznych 
I abyśmy stały się tymi wymarzonymi motylkami jakimi chcemy być!




A u mnie jak zwykle. Tyję, chudnę, tyję, chudnę, Święta, Sylwester.
I tak o to jestem z 53 kilogramami na starcie w nowym roku.
Ale to przecież Nowy Rok... Mam tylko 1 postanowienie i zrobię wszystko żeby mi się udało.
Zaczynam, po raz kolejny z SGD, to już drugi dzień, jest dobrze, żadnych napadów od tygodnia.


Dosyć długo mnie nie było, dużo się działo. Święta spędziłam normalnie, postanowiłam, że nie będę się przejmować dietą, chociaż się nie opychałam to i tak skutki są. Nie chcę zapamiętać tych Świąt źle, więc postaram się to zmienić.

Ostatnio coraz częściej mam ochotę spędzać całe dnie w łóżku, spać, nie jeść, nic nie robić tylko spać.
Ech.. takie tam wyznania anorektyczki






Mam nadzieję, że u was jest o wiele lepiej!
Trzymajcie się. 
Postaram się napisać jak mi idzie.

Buziaki.

wtorek, 26 listopada 2013

...





Nie pisałam tak długo bo się wstydziłam. Już pewnie myślicie : "Znowu się obżerała", "Czy ona nie potrafi się powstrzymać" i szczerze, rozumiem was. Sama nienawidzę swojego ciała i mojej słabości.
Przez ten tydzień, nie było takiego dnia, żebym czegoś nie podjadła. To tu, to tam, to od kogoś.
A później w łóżku : "Tak bardzo chcę się jutro już nie obudzić".
Jestem beznadziejna...
I proszę nie piszcie, że to nieprawda bo to prawda. Nie potrafię się powstrzymać, żeby czegoś nie zjeść. Jestem żałosna, beznadziejna, głupia.

***

Czasami mam ochotę powiedzieć wszystkim, że ja też mam problemy. Że mam ED. Że ich problemy przy moich się umywają. Zdziwiliby się.
Zawsze byłam dziewczyną bezproblemową, nie, że grzeczna ale bezproblemowa. A przynajmniej zawsze myślałam, że moje problemy w porównaniu z problemami innych osób to pikuś. Pomagałam innym, wspierałam ich, współczułam. O sobie nic nie mówiłam/mówię. Nie chcę aby się mną interesowali, aby ingerowali w moje życie, a może chcę? Nie wiem.  
Wiem, że gdybym powiedziała im, że jestem chora to by nie uwierzyli bez dowodów. Przecież ona taka mądra, wie, że to niezdrowe, że chore. A może ona chce zwrócić na siebie uwagę?
A może po prostu czasami mam dość udawania, że wszystko okej, mam dość ciągłego uśmiechania się, i chciałabym żeby ktoś kiedyś zapytał mnie czy wszystko okej. Tak po prostu. Nawet jeśli miałabym się uśmiechnąć i powiedzieć że tak, że okej. Ale doskonale wiem, że to się nie stanie, przecież wiecznie śmiejąca się, beztroska dziewczyna nie może mieć ważnych problemów jeśli w ogóle je ma.
Idealny kamuflaż.

Nie zwracajcie na to uwagi. Musiałam się wyżalić a gdzie jak nie tutaj.
Zadziwiające jak łatwo przychodzi mi napisanie tego niż zwierzenie się przyjaciołom.
Zadziwiające jak łatwo przychodzi mi zmienianie tematu kiedy zaczynamy mówić o wadze. I to nie tylko dlatego, że boję się, że zaczną się na mnie krzywo patrzeć (czyżbym była aż tak obleśna?). Zmieniam temat bo wkurza mnie gdy moja znajoma zaczyna narzekać na swoją wagę równocześnie objadając się chipsami czy czymkolwiek kalorycznym. To mi się po prostu w głowie nie mieści. A kiedy spytam się co z fitnessem to słyszę : "nie chce mi się". Lepiej narzekać, rozpaczać niż coś z tym zrobić. Ja naprawdę tego nie rozumiem...


   ***

Od jutra, ciągle to od jutra, ale tak, od jutra zaczynam z tabelką zielonego i czerwonego dnia. Wersja SGD przystosowana do mojego planu zajęć. W tym miesiącu żadnej nagrody nie będzie, już prędzej będzie jakaś kara.  




***

A jak tam u niektórych matura? 
Trzymajcie się cieplutko i chudziutko

Buziaki

niedziela, 17 listopada 2013

Kolejny dzień z serii.





Wagi nadal nie mam. Na starej się nie ważę bo podwyższa i zawsze nie wiem ile kilogramów mi dodaje.
Wariuję.
Wariuję.
Wariuję

Zmierzyłam się w obwodzie:
Talia: 66cm
Biodra: 84cm
Łydka: 32cm
Udo: 50cm

Nie wiem czy to dużo, czy mało, nie wiem ile ważę.

Poza tym trzymam się dobrze i to jest najważniejsze. Tak sądzę przynajmniej.
Dietę utrzymuję, napadów nie mam.
Więc jest dobrze.
Na razie jest dobrze.
Następnym razem napiszę więcej.
Trzymajcie się.
Buziaki.

wtorek, 12 listopada 2013

Fat





Myślę, że Ana każdego przygarnie pod swoje kościste ramiona. Z powrotem przytuli i pomoże. Ale trzeba tego chcieć i dać jej coś w zamian za tą pomoc.

*
Dziękuję za komentarze. Bardzo mi pomogły. Aczkolwiek. Tak, w moim przypadku zawsze jest jakieś aczkolwiek. W pt. na samym wejściu zostałam zaprowadzona przed stół z łakociami. Na szczęście miałam wtedy jeszcze siłę powiedzieć nie. Na kolację, była po 20, więc powiedziałam miłe acz stanowcze nie. Potem tańczyłyśmy i spaliłam około 350 kcal, nie pamiętam dokładnie. 

W sobotę było gorzej.
Na śniadanio- obiad była pizza, fakt, że dla mnie wegetariańska ale mimo wszystko. I tym sposobem oprócz jogurtu na śniadanie zjadłam 2 kawałki pizzy. I oczywiście znając mnie miałam straszne wyrzuty sumienia. Spaliłam jakieś 300kcal. I oczywiście to wcale tych wyrzutów nie uśmierzyło. 




Czuję, że chudnę, powoli ale jakieś efekty już widać i że ta nowa dieta mi pomaga. Choć to mogą być tylko moje domysły bo waga się popsuła i nie mam jak sprawdzić. Koszmar. Żyję w tej nie wiedzy od 1,5 tygodnia. Ale moje spodnie, które jeszcze miesiąc temu były dobre teraz są już luźne. 

Bez wagi powoli zaczynam wariować. Nie mogę się zważyć i to mnie przeraża. 


Wprowadzam małe poprawki do tej diety. W weekendy jej nie stosuje tylko ograniczam do 400- 500kcal i dodatkowo do jogurtu będę wsypywać otręby z płatkami owsianymi na przemian. Ale nie za dużo. 




Pamiętajcie, że razem jesteśmy silne i niepokonane!!

Trzymajcie się chudo.
Buziaki. 

piątek, 8 listopada 2013

1 Dzień





Zaczęłam nową dietę, albo łagodniejszą wersję głodówki. Jak kto woli. Rano 1/2 albo 1/3 jogurtu naturalnego 0% i 180 g do tego jabłko w szkole jeśli poczuję lekki głód, a po powrocie ze szkoły kończę jogurt.

Hipokryzja
Jestem hipokrytką. Wstawiam list od Any a parę dni potem zaczynam jeść normalnie. Nie przekroczyłam 1200kcal ale to i tak za dużo było. Wyrzuty sumienia zagłuszałam słowami, że jutro będzie mniej. Ale po wejściu na wagę już nie dało się ich zagłuszyć.
I ten cichy głosik w głowie :
Jesteś z siebie zadowolona?
Odwróciłaś się ode mnie więc masz tego skutki, przytyłaś.
Jesteś grubą, obleśną świnią.
Najgrubszą świnią jaką kiedykolwiek widziałam!
Brzydzę się ciebie, jeśli nic z tym nie zrobisz to zostaniesz taką świnią już na zawsze.
A tego przecież nie chcemy."
O mało się nie popłakałam słysząc te słowa ale stwierdziłam, że będę silna, że dam radę i że ona będzie ze mnie dumna.

Kolejna dieta.
Kolejna walka ze sobą aby nie podjadać.
Kolejny sprawdzian silnej woli.

Jadę dzisiaj do kumpeli na noc.
Dam radę. Wiem czego mogę się u niej spodziewać jeśli chodzi o przekąski, więc się przygotuję psychicnie i dam radę.

Trzymajcie za mnie kciuki.
W niedzielę napisze czy mi się udało.




Buziaki.