wtorek, 26 listopada 2013

...





Nie pisałam tak długo bo się wstydziłam. Już pewnie myślicie : "Znowu się obżerała", "Czy ona nie potrafi się powstrzymać" i szczerze, rozumiem was. Sama nienawidzę swojego ciała i mojej słabości.
Przez ten tydzień, nie było takiego dnia, żebym czegoś nie podjadła. To tu, to tam, to od kogoś.
A później w łóżku : "Tak bardzo chcę się jutro już nie obudzić".
Jestem beznadziejna...
I proszę nie piszcie, że to nieprawda bo to prawda. Nie potrafię się powstrzymać, żeby czegoś nie zjeść. Jestem żałosna, beznadziejna, głupia.

***

Czasami mam ochotę powiedzieć wszystkim, że ja też mam problemy. Że mam ED. Że ich problemy przy moich się umywają. Zdziwiliby się.
Zawsze byłam dziewczyną bezproblemową, nie, że grzeczna ale bezproblemowa. A przynajmniej zawsze myślałam, że moje problemy w porównaniu z problemami innych osób to pikuś. Pomagałam innym, wspierałam ich, współczułam. O sobie nic nie mówiłam/mówię. Nie chcę aby się mną interesowali, aby ingerowali w moje życie, a może chcę? Nie wiem.  
Wiem, że gdybym powiedziała im, że jestem chora to by nie uwierzyli bez dowodów. Przecież ona taka mądra, wie, że to niezdrowe, że chore. A może ona chce zwrócić na siebie uwagę?
A może po prostu czasami mam dość udawania, że wszystko okej, mam dość ciągłego uśmiechania się, i chciałabym żeby ktoś kiedyś zapytał mnie czy wszystko okej. Tak po prostu. Nawet jeśli miałabym się uśmiechnąć i powiedzieć że tak, że okej. Ale doskonale wiem, że to się nie stanie, przecież wiecznie śmiejąca się, beztroska dziewczyna nie może mieć ważnych problemów jeśli w ogóle je ma.
Idealny kamuflaż.

Nie zwracajcie na to uwagi. Musiałam się wyżalić a gdzie jak nie tutaj.
Zadziwiające jak łatwo przychodzi mi napisanie tego niż zwierzenie się przyjaciołom.
Zadziwiające jak łatwo przychodzi mi zmienianie tematu kiedy zaczynamy mówić o wadze. I to nie tylko dlatego, że boję się, że zaczną się na mnie krzywo patrzeć (czyżbym była aż tak obleśna?). Zmieniam temat bo wkurza mnie gdy moja znajoma zaczyna narzekać na swoją wagę równocześnie objadając się chipsami czy czymkolwiek kalorycznym. To mi się po prostu w głowie nie mieści. A kiedy spytam się co z fitnessem to słyszę : "nie chce mi się". Lepiej narzekać, rozpaczać niż coś z tym zrobić. Ja naprawdę tego nie rozumiem...


   ***

Od jutra, ciągle to od jutra, ale tak, od jutra zaczynam z tabelką zielonego i czerwonego dnia. Wersja SGD przystosowana do mojego planu zajęć. W tym miesiącu żadnej nagrody nie będzie, już prędzej będzie jakaś kara.  




***

A jak tam u niektórych matura? 
Trzymajcie się cieplutko i chudziutko

Buziaki

niedziela, 17 listopada 2013

Kolejny dzień z serii.





Wagi nadal nie mam. Na starej się nie ważę bo podwyższa i zawsze nie wiem ile kilogramów mi dodaje.
Wariuję.
Wariuję.
Wariuję

Zmierzyłam się w obwodzie:
Talia: 66cm
Biodra: 84cm
Łydka: 32cm
Udo: 50cm

Nie wiem czy to dużo, czy mało, nie wiem ile ważę.

Poza tym trzymam się dobrze i to jest najważniejsze. Tak sądzę przynajmniej.
Dietę utrzymuję, napadów nie mam.
Więc jest dobrze.
Na razie jest dobrze.
Następnym razem napiszę więcej.
Trzymajcie się.
Buziaki.

wtorek, 12 listopada 2013

Fat





Myślę, że Ana każdego przygarnie pod swoje kościste ramiona. Z powrotem przytuli i pomoże. Ale trzeba tego chcieć i dać jej coś w zamian za tą pomoc.

*
Dziękuję za komentarze. Bardzo mi pomogły. Aczkolwiek. Tak, w moim przypadku zawsze jest jakieś aczkolwiek. W pt. na samym wejściu zostałam zaprowadzona przed stół z łakociami. Na szczęście miałam wtedy jeszcze siłę powiedzieć nie. Na kolację, była po 20, więc powiedziałam miłe acz stanowcze nie. Potem tańczyłyśmy i spaliłam około 350 kcal, nie pamiętam dokładnie. 

W sobotę było gorzej.
Na śniadanio- obiad była pizza, fakt, że dla mnie wegetariańska ale mimo wszystko. I tym sposobem oprócz jogurtu na śniadanie zjadłam 2 kawałki pizzy. I oczywiście znając mnie miałam straszne wyrzuty sumienia. Spaliłam jakieś 300kcal. I oczywiście to wcale tych wyrzutów nie uśmierzyło. 




Czuję, że chudnę, powoli ale jakieś efekty już widać i że ta nowa dieta mi pomaga. Choć to mogą być tylko moje domysły bo waga się popsuła i nie mam jak sprawdzić. Koszmar. Żyję w tej nie wiedzy od 1,5 tygodnia. Ale moje spodnie, które jeszcze miesiąc temu były dobre teraz są już luźne. 

Bez wagi powoli zaczynam wariować. Nie mogę się zważyć i to mnie przeraża. 


Wprowadzam małe poprawki do tej diety. W weekendy jej nie stosuje tylko ograniczam do 400- 500kcal i dodatkowo do jogurtu będę wsypywać otręby z płatkami owsianymi na przemian. Ale nie za dużo. 




Pamiętajcie, że razem jesteśmy silne i niepokonane!!

Trzymajcie się chudo.
Buziaki. 

piątek, 8 listopada 2013

1 Dzień





Zaczęłam nową dietę, albo łagodniejszą wersję głodówki. Jak kto woli. Rano 1/2 albo 1/3 jogurtu naturalnego 0% i 180 g do tego jabłko w szkole jeśli poczuję lekki głód, a po powrocie ze szkoły kończę jogurt.

Hipokryzja
Jestem hipokrytką. Wstawiam list od Any a parę dni potem zaczynam jeść normalnie. Nie przekroczyłam 1200kcal ale to i tak za dużo było. Wyrzuty sumienia zagłuszałam słowami, że jutro będzie mniej. Ale po wejściu na wagę już nie dało się ich zagłuszyć.
I ten cichy głosik w głowie :
Jesteś z siebie zadowolona?
Odwróciłaś się ode mnie więc masz tego skutki, przytyłaś.
Jesteś grubą, obleśną świnią.
Najgrubszą świnią jaką kiedykolwiek widziałam!
Brzydzę się ciebie, jeśli nic z tym nie zrobisz to zostaniesz taką świnią już na zawsze.
A tego przecież nie chcemy."
O mało się nie popłakałam słysząc te słowa ale stwierdziłam, że będę silna, że dam radę i że ona będzie ze mnie dumna.

Kolejna dieta.
Kolejna walka ze sobą aby nie podjadać.
Kolejny sprawdzian silnej woli.

Jadę dzisiaj do kumpeli na noc.
Dam radę. Wiem czego mogę się u niej spodziewać jeśli chodzi o przekąski, więc się przygotuję psychicnie i dam radę.

Trzymajcie za mnie kciuki.
W niedzielę napisze czy mi się udało.




Buziaki.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Uwaga!!! Zawiera tekst niszczący psychikę. Nie chcesz, nie czytaj. A jeśli czytasz to na własną odpowiedzialność!!!




''Pozwól mi się przedstawić.
Mówią na mnie Anoreksja. Anorexia Nervosa to moja pełna nazwa, ale możesz mnie nazywać Ana. Mam nadzieję, że zostaniemy dobrymi partnerami. Oczywiście teraz nie powiem Ci, że to ja będę rządzić twoim życiem. W nadchodzącym czasie zainwestuję w Ciebie dużo, bardzo dużo czasu (nie zmarnuj tej szansy) i tego samego oczekuję od Ciebie. W przeszłości słyszałaś od wszystkich, że jesteś taka dojrzała, inteligentna, posiadasz tyle potencjału. Mogę spytać, dokąd Cię to zaprowadziło? Absolutnie nigdzie!! Nie jesteś perfekcyjna, nie starasz się wystarczająco mocno.

Twoi przyjaciele Cię nie rozumieją. Nie są godni zaufania. W przeszłości, kiedy pytałaś się: ''czy wyglądam grubo?'', odpowiadali: ''oczywiście, że nie'' i wiedziałaś, że kłamali. Tylko ja mówię Ci prawdę. Twoi rodzice... nawet się tym nie zajmujmy. Wiesz, że Cię kochają, że o ciebie dbają, ale robią to bo są Twoimi rodzicami i mają obowiązek to robić. Powiem Ci sekret: gdzieś tam głęboko w środku są bardzo tobą zawiedzeni. Ich córka, ta z wielkim potencjałem stała się grubą, leniwą świnią. Ale ja wszystko zmienię. Możesz mi zaufać.

Dużo od Ciebie oczekuję. Nie wolno ci jeść dużo, właściwie to w ogóle nie powinnaś jeść ale wtedy byś umarła, a tego nie chcemy... Rozpocznie się powoli: unikanie tłuszczy, czytanie tabel z wartościami odżywczymi, unikanie śmieciowego żarcia i smażonego jedzenia, itp. Przez jakiś czas ćwiczenia będą proste: bieganie, przysiady. Nic poważnego. Zrzucisz kilka kilo z brzucha. Ale za niedługo powiem Ci, że to już nie jest wystarczające. 

Oczekuję od Ciebie zmniejszenia ilości kcal i zwiększenia ilości ćwiczeń. To jest obowiązkowe! Musisz tak robić bo nie możesz mnie zawieść. Bo mogę Cie opuścić na moment ale kiedy wrócę wytknę Ci wszystkie błędy, które popełniłaś i zobaczysz, że beze mnie sobie nie radzisz, że jesteś nikim. Wkrótce będę z Tobą zawsze. Będę z Tobą kiedy obudzisz się rano i pobiegniesz na wagę. Liczby staną się Twoimi przyjaciółmi i wrogami, te modlitwy, żeby było ich mniej niż poprzedniego dnia. Patrzysz w lustro z niechęcią. Przeklinasz ten tłuszcz, a zadowolona jesteś z wyłaniających się kości. Jestem z Tobą kiedy obmyślasz plan na kolejny dzień: 400 kcal, 2 h ćwiczeń. Ja jestem tą, która podsuwa Ci te myśli bo teraz Twoje i moje myśli, to nasze myśli.

Podążam za Tobą przez cały dzień. W szkole podpowiadam Ci o czym myśleć. Podliczasz kcal z dnia, za dużo. Wypełniam Twój umysł myślami o jedzeniu, wadze, kaloriach i innych rzeczach bezpiecznych do myślenia. Bo teraz jestem już w Tobie. Jestem w Twojej głowie, sercu i duszy. Namawiam Cię abyś patrzyła na zdjęcia modelek. Te piękne, chude wzory perfekcji gapiące się na Ciebie i wyśmiewające Twoje ciało. Sprawię, że zdasz sobie sprawę, że nigdy nie będziesz taka jak one. Nie beze mnie. Kiedy spojrzysz w lustro, zniekształcę Twój obraz. Pokażę Ci zwały tłuszczu, który Cię obrasta, pokażę ci potwora jakim jesteś. Pokażę Ci zapaśnika sumo, kiedy w rzeczywistości jest to głodne dziecko. Ale tego Ci nie powiem, nie możesz tego wiedzieć bo jeśli się dowiesz to znowu zaczniesz jeść i koniec z naszą przyjaźnią. Nie chcesz tego. Beze mnie sobie nie poradzisz, dobrze to wiesz.

Może każę Ci brać środki przeczyszczające i będziesz siedziała na kiblu do rana. A może będziesz się samookaleczac, walić głową w ścianę aż rozboli Cię głowa. Jesteś w depresji, obsesji, bólu, szukając pomocy ale nikt nie będzie Cię słuchał. Kogo to obchodzi? Zasługujesz na to, sama zawaliłaś. Czy chcesz żeby to się przytrafiło Tobie? Czy jestem nie fair? Ja robię rzeczy, które Ci pomagają. Próbuję uświadomić Ci, że beze mnie jesteś bezbronna, narażona na ataki innych, więc dla swojego bezpieczeństwa nie odchodź ode mnie. Sprawię, że przestaniesz czuć emocje. Myśli pełne złości, smutku, desperacji i samotności mogą zniknąć. Ja mogę je zabrać. W zamian wypełnię Twoją głowę metodami liczenia kcal, rozpiską ćwiczeń, sztuką chowania jedzenia i niwelowania głodu. Zabiorę od Ciebie chęć przypasowania się do rówieśników żeby wszystkich zadowolić. Ty masz być perfekcyjna, oni mają Ci zazdrościć, próbować się przypasować ale spójrzmy prawdzie w oczy, Ty już ich nie potrzebujesz. Teraz ja jestem Twoją przyjaciółką, którą musisz zadowolić.

Mam słaby punkt. Ale nikomu nie wolno nam o tym mówić. Jeśli zdecydujesz się walczyć, powiedzieć komuś jak wygląda Twoje życie, wszystko pójdzie w cholerę. Nikt nie musi wiedzieć, nikt nie musi rozbijać tej skorupy, którą cię osłoniłam, w której czujesz się bezpiecznie, w której to ja jako pierwsza budzę Cię moim szeptem i ostatnia utulam Cię do snu Twoimi marzeniami. Ja Cię wykreowałam, to chude, perfekcyjne dziecko. Jesteś moja i tylko moja. Ja się nie dzielę. Beze mnie jesteś nikim więc nie walcz. Gdy ktoś komentuje, zignoruj go. Zapomnij o nich, zapomnij o każdym, kto będzie chciał mnie wyrwać z naszego objęcia, musisz się od nich odciąć, jestem Twoim skarbem i jedyną pomocą w spełnieniu naszych marzeń. Jestem Twoją najlepszą przyjaciółką i mam zamiar trzymać Cię w objęciach do końca Twojego życia bo ja łatwo nie odpuszczam. Wrócę jeśli mnie odepchniesz. Będę Cię nękała póki do mnie nie wrócisz i nie zrozumiesz, że to Twoje jedyne miejsce, miejsce przy moim boku,

Twoja
na zawsze

Ana ''




Chcemy tak wyglądać? Nigdy w życiu!! 
Ale tak się stanie jeśli odpuścimy. 
Nie możemy na to pozwolić!
Musimy starać się z całych sił aby do tego nie dopuścić!
Musimy być perfekcyjne
Więc zacznijmy od wymarzonej wagi
Której wszyscy będą nam zazdrościć


Tak będziemy wyglądać bo ona nam pomoże.

Tym tekstem chcę wam uświadomić co Ana może nam dać ale i co odebrać.
Pamiętajcie o tym.

P.S. Jeśli dotrwaliście do końca to bardzo dziękuję i proszę o zostawienie w komentarzu swoje przemyślenia.

Buziaki.

niedziela, 3 listopada 2013

Zmiany, zmiany, zmiany




Wiem, że nie powinnam myśleć o wypadach ze znajomymi czy o spotkaniach rodzinnych pod względem jedzenia ale to trudne.
Staram się nie myśleć o tych spotkaniach jak o miejscu gdzie muszę się bardziej pilnować.
Staram się nie myśleć o szkole jak o miejscu gdzie nikt mnie nie pilnuje, gdzie w kwestii tego co zjem odpowiadam tylko przed samą sobą.
Staram się nie myśleć o jedzeniu w pierwszej kolejności.
Staram się ale nie zawsze to wychodzi. Zwłaszcza jeśli przez kilka dni waga stoi w miejscu i dopiero wczoraj zaczęła spadać. Mam wiele dni przed sobą żeby się tego nauczyć.

Ten tydzień był... Powiedźmy, że był.

Dziękuję za te 3 komentarze. Dzięki wam zrozumiałam, że bezczynność i zero motywacji to najgorsze co mnie może spotkać. Dzięki wam znowu żyję i czuję, że dam radę. Dzięki wam wzięłam się do roboty, już nie mam zamiaru leżeć bezczynnie.



Buziaki.

poniedziałek, 28 października 2013

Żyję... Wegetuję?




Nawet nie pamiętam kiedy zaczęłam nie tolerować weekendów w moim życiu.
To chyba dlatego, że nie mam wtedy co robić, a jak nie mam co robić to zaczynam myśleć o jedzeniu.
Zazdroszczę tym, które potrafią usprawiedliwić się tym, że dużo ćwiczą. Nawet jeśli będę ćwiczyła więcej to i tak mam wyrzuty sumienia, że tyle zjadłam. Nie potrafię tego przekalkulować.
To ciągle  wydaje się być za dużo nawet jeśli katuję się ćwiczeniami.

Po wczorajszym obiedzie i dodatkowych ciastkach (10 sztuk) u cioci pojawiła się myśl żeby to zwymiotować. Tylko, że to mnie obrzydza... Obrzydza mnie to uczucie kiedy wszystko podchodzi do gardła. Nawet pisząc to mam dreszcze.
Czuję się jakby to wszystko rozsadzało mnie od środka

Za tydzień 1 listopada = zjazd rodzinny = jedzenie
Za 2 tygodnie nocowanie u kumpeli = jedzenie
Boję się, tak cholernie się boję.

Ostatnio po powrotach ze szkoły jedyne na co mam ochotę to łóżko i sen. Nawet na książkę nie mam ochoty. Ciągle mi zimno, nic tylko bym leżała w łóżku i nic nie robiła. Już nawet jeść mi się nie chce mimo, że w brzuchu burczy.
Nie  napiszę ile ważę bo sama nie wiem. Po tym całym moim obżarstwie nie mam ochoty stanąć na wadze żeby zobaczyć ile przytyłam. Może jutro, może nie..


Mam nadzieję, że u was jest lepiej.

Buziaki.

czwartek, 24 października 2013

Motylek




Do dupy z tym motylkiem, dobrze, że wczoraj nie narysowałam go sobie na nadgarstku. Nawet jeśli miałby na imię Ana to i tak bym go zabiła... Na całej długości i szerokości.

Hm... Nie mam już taty...
A on nie ma już córki...
Jego córka została pogryziona na śmierć przez psa
A ja żyję, więc nie mogę być jego córką...

Wczoraj waga pokazywała 51.0...
To za dużo o wiele za dużo!

Tak idealnie ten opis do mnie pasuje

buziaki

wtorek, 22 października 2013

Słoneczko pośród chmurek





Ładny szablon? Długo szukałam odpowiedniego zdjęcia. To tło ma mi przypominać i wam też o naszych zasadach. O naszej kontroli i perfekcji.


Dzisiaj kiedy byłam u mojej dentystki usłyszałam cudowne pytanie. Spytała się mnie czy schudłam a potem to widać. Po prostu miód na moje serce.
Taki mały promyczek.
Od razu zrobiło mi się lepiej.

Ale to nie znaczy, że mogę teraz odpuścić. Przeciwnie, nadal będę ćwiczyć, nadal będę kontrolować to co jem, kiedy i ile jem. Dla mnie to ważne, boję się, że jeśli sobie tego nie rozpiszę to wszystko się rozpadnie i będą te napady potem głodówki i tak w kółko + złe samopoczucie, a na to nie mogę sobie pozwolić.


W szkole... była praca klasowa z WoK-u. Kompletnie o tym zapomniałam. Jeśli będzie 3 to będę szczęśliwa biorąc pod uwagę to, że uczyłam się tylko na 2 przerwach. No cóż, wszystko się da poprawić.
Jutro mam musztrę i meldowanie na Edb. Trzymajcie kciuki.



Buziaki.

poniedziałek, 21 października 2013

Niedowaga czy waga prawidłowa?




W internecie można znaleźć wiele przeliczników BMI. Poszperałam i okazało się, że każda strona podaje inny poziom od którego zaczyna się niedowaga czy waga prawidłowa. Rozumiem, że na przelicznikach dla dorosłych nie mam co liczyć, ale nawet na przelicznikach dla nastolatków są rozbieżności. Np tutaj http://4girls.pl/modules.php?name=Bmi waga prawidłowa kończy się na 18.5, a tutaj http://vitalia.pl/index.php/mid/6/fid/22/odchudzanie/diety/act/bmi od 19.10. Wszystko zależy od wieku.
http://www.obliczbmi.com.pl/. Na każdym mam to samo BMI ale wyniki są inne. Zastanawiam się na którym powinnam sprawdzać.

Zjadłam dzisiaj 2 naleśniki, to chyba bd około 300 kcal i średnią kromkę z serem.
To bd 400 kcal.




Na koniec:
Waga: 51.7
Resztę moich wymiarów będę podawała co 2 tygodnie.

Buziaki.

sobota, 19 października 2013

Powinnam się cieszyć?




Kiedy mam na ręce moją bransoletkę czuję się jakoś bezpieczniej, jakby nic nie mogło mi zaszkodzić, jakbym mogła wszystkiemu dać radę. Powinnam się z tego cieszyć czy smucić, że zaszłam w tym już tak daleko?
Wczoraj byłam na zakupach na mieście. Kupiłam taką ładną koszule w kratkę

Rozmiar S. XS nie było, a chciałam sprawdzić czy się zmieszczę. + spodnie XS. Wystają trochę boczki ale jak to powiedziała kiedyś pewna mądra osoba mniejsze rozmiary mają nas motywować do przestrzegania diety i nie poddawania się. 
Dzisiejszy wypad był bardzo udany. Zjadłam tylko śniadanie, a potem już nic. Był popcorn i chipsy ale wytrzymałam, nie wzięłam ani jednego.
Nie czuję głodu. To chyba dobrze. W szkole jest najlepiej, nie ma czasu na głód. Jeden z kilku plusów chodzenia do szkoły.

Uwielbiam wystające obojczyki!!!

Buziaki.

piątek, 18 października 2013

Przed i Po





Wczoraj wróciłam po 21 do domu i jedyne na co miałam ochotę to sen. Wycieczka była udana. Nikt z mojej grupy nie zemdlał, nie porzygał się, chociaż kiedy czekaliśmy na wejście to parę osób wychodziło bladych. Polecam każdemu, dokładnie tym o mocnych nerwach bo to w końcu są ludzkie spreparowane zwłoki. http://www.human-body.pl/ . W Gdańsku do 27.10


Na wycieczce zjadłam tylko 3 żelki (pierwsze 2 wzięłam mimowolnie i zanim pomyślałam to miałam je w buzi) chciałam je wypluć ale przyjaciółka się na mnie patrzyła, mam nadzieję, że nic nie podejrzewa.

I teraz to co mnie cieszy najbardziej. Przed płukanką miałam 52.8, a teraz, 2 razy sprawdzałam, mam 52.0.
Myślę więc, że przyda się robić takie płukanki kiedy waga stoi i nie tylko.
Powiedziałam babci, że mam 53.5. Ucieszyła się, że przytyłam. Szybko od niej wyszłam, bo czułam, że się zaraz popłaczę. Na szczęście do tego nie doszło, nie lubię płakać. I nie lubię jej okłamywać. Ale niestety muszę bo to ona najbardziej mnie pilnuje kiedy jestem w domu.
Jutro mam wypad ze znajomymi na miasto. Boję się tego. Nie chcę po raz kolejny się obeżreć jak głupia i słaba świnia.


Buziaki.

środa, 16 października 2013

Płukanka





Właśnie się dowiedziałam, że mój zastój wagi może być spowodowany okresem który właśnie dostałam. Co nie zmienia faktu, że waga stoi w miejscu, przynajmniej od ostatniego ważenia. Boję się wejść na wagę z obawy przed tym co tam zobaczę.

Wczorajsza płukanka nie wyszła, za co oczywiście obwiniam siebie. Bo to moja słaba wola i te cholerne napady nad którymi nie umiem zapanować co poraz kolejny uświadamia mi jaka ja jestem słaba!
Dlatego dzisiaj to już było obowiązkowo. Tylko na śniadanie zjadłam 1 wafla ryżowego, nie wydaje mi się aby to było dużo.  Dzięki szkole udało mi sie wytrwać do 16 . Przed chwilą miałam obiad, znaczy moja rodzina miała bo ja wyrzuciłam wszystko do worka i schowałam w pokoju. Potem to dam psu albo wyrzucę. Trzymajcie kciuki abym wytrzymała i nic dzisiaj już nie przekąsiła.
Przed snem sprawdzę moją wagę i jeśli nadal się nic nie zmieni to jutro też będę piła tylko wodę z cytryną. To akurat będzie łatwe bo mam jutro wycieczkę do Gdańska więc nikt mnie nie będzie pilnował.
Buziaki.

wtorek, 15 października 2013

Gruba, głupia... (Ja)





Jestem gruba
Jestem grubą świnią
Jestem grubą i obrzydliwą świnią
Jestem grubą i obrzydliwą świnią, której wałki tłuszczu aż się wylewają

Tak, zgadliście
Moja waga nie poszła w dół
Stoi w miejscu
Jest tak samo wysoka jak ostatnio
Już od rana piję samą wodę z cytryną, myślę, że jutro zrobię to samo
Będę robiła więcej brzuszków. Zamiast 200 będę robiła 300. Potem będę zwiększać co 20 aż dojdę do 500. Do tego muszę przyspieszyć moje pójście na fitness.

Waga: 52.8kg
Talia: 66cm
Biodra: 86cm
Biust: 85cm



Buziaki.

niedziela, 13 października 2013

Moje małe nagrody i szlag by to trafił...




Będąc wczoraj w Toruniu na starym mieście koło kopernika zauważyłam łapacze snów w witrynie sklepu, więc weszłam. Jak się okazało jest to sklep z biżuterią wszelkiego rodzaju. Było tam kilka rzeczy, które mi się spodobały ale niestety mój budżet pozwalał na kupienie tylko jednej rzeczy. Pomyślałam, że skoro moja dieta idzie mi wystarczająco dobrze abym była zadowolona z wyników, to mogę sobie pozwolić na taką nagrodę
Będzie mi pasował do pierścionka.



Niestety już tego samego dnia wszystko SPIERDOLIŁAM.
Nażarłam się frytek i hamburgera w McDonaldzie a po powrocie do domu zeżarłam pizze z piątku.
Co z tego, że robiłam więcej brzuszków niż zazwyczaj i tak obrosłam kolejnymi kilogramami tłuszczu.
Dlatego dzisiaj sobie to odbiłam i było ubogie śniadanie w wersji jednej małej/ średniej kromki z margaryną, serkiem Almette i ketchupem. A na obiad 5 małych kartofelków z sosem. I woda, mnóstwo wody.
Jeśli przez ten piątek waga stanęła mi w miejscu to funduję sobie płukankę w postaci wody z cytryną.

Jestem grubą świnią
Jestem głupią świnią
Nienawidzę swojego ciała
Nienawidzę swojego ciała, gdybym mogła wycięłabym sobie ten tłuszcz skalpelem!



Buziaki

piątek, 11 października 2013

Czerwony znak firmowy




Hej!
Teraz będzie trochę o szkole. Nie, nie będę mówiła o ocenach i nauce tylko o czerwonych znakach firmowych, czyli naszych bransoletkach. Jest w szkole parę dziewczyn, a nawet jedna w mojej klasie, które noszą właśnie te bransoletki. Zawsze gdy je mijam zastanawiam się czy one są takie jak ja czy po prostu lubią czerwony. Boję się do nich zagadać bo na pewno palnę coś o anie i się wyda. Ale z drugiej strony jestem strasznie ciekawa. Chciałabym żeby chociaż jedna z nich była taka jak ja. A co do znajomej z klasy to nie wygląda na taką. Ech, nie chce być z tym sama. Chciałabym poznać w realu dziewczynę, która jest podobna do mnie.
Mama była w Toruniu i kupiła pizze w Picolo. Do jutra przetrzymam ją w lodówce a potem ktoś ją zje.
Na szczęście nie będę na to patrzeć bo nie będzie mnie w domu. Jadę na korki z matmy.
Razem z przyjaciółką mamy zamiar chodzić na fitness. Mi by się przydał bo jak patrzę w lustro to wszędzie widzę wałki tłuszczu.
Nauczyłam się, że przy niektórych ludziach nie wolno narzekać na swoją wagę, bo od razu są wyzwiska, że głupia i wgl. Jeśli oni nie widzą tego co oczywiste to ja nie będę im na siłę prawdy wciskać.
Udanego weekendu i dobrego bilansu życzę!
Buziaki.

czwartek, 10 października 2013

Po ważeniu...




No więc wczoraj nie napisałam bo byłam całkowicie padnięta. Co zdarzyło mi się po raz pierwszy od początku wakacji.
Kurewskie ważenie, kazała się rozebrać od pasa w górę i wyjąć wszystko z kieszeni. Potem musiałam zdjąć stanik bo ona musiała zobaczyć czy nie mam krzywego kręgosłupa. Serio?! Jakby nie mogła tego zrobić bez zdejmowania stanika. Boże co za kobieta... Okazało się, że mam 53kg (dokładnie to 52.8kg) i 167cm wzrostu. Przed chwilą obliczyłam sobie BMI. Mam 19. Niedowaga... może kilka miesięcy temu zrobiłoby to na mnie jakieś wrażenie ale teraz to jest po prostu informacja, nad którą przechodzę sobie ot tak. Kolejny znak, że jestem coraz bliżej mojego wymarzonego stanu, stanu motylka bo jak na razie to jestem tylko poczwarką. Chcę ważyć 49kg. Brakuje mi 4 kg do tego. Potem, przeglądając się w lustrze dojdę do wniosku, że te 4 kilogramy nic nie dały i wyznaczę sobie kolejny cel.
Buziaki.

wtorek, 8 października 2013

Pomocy !!!


No, więc teraz burza mózgów trwa w mojej głowie. Jutro mam ważenie i mierzenie w szkole i zastanawiam się jak ją oszukać, żeby nie było mało, zbyt mało. Najgorsze jest to, że to będzie w dzienniku internetowym, wiec będzie dostępne dla rodziców. Gdyby nie to to bym to olała ale tak... Powiedziałam mamie, że mam 56kg a mam co najmniej o 2 mniej. Mam nadzieję, że nie karze nam się rozebrać za parawanem żeby było bez ciuchów. 
Tak poza tym, już na spokojnie to sorry, że mnie nie było ale był problem z dotarciem do laptopa, a poza tym to teraz nadrabianie szkoły i na bieżąco. 
Najciekawsze jest to, że w pierwszym dniu po nieobecności w szkole to nie było jak się czujesz tylko pokaż tatuaż :D Moja klasa potrafi podbudować człowieka.
Tradycyjnie w każdy poniedziałek miałam dawać swoje wymiary ale, że on był wczoraj, a zazwyczaj wszystko robię po kąpieli to żeby dodać dzisiejszy dzień, napiszę wam wszystko jutro.
Żeby nie było, że o was nie dbam:

Buziaki.

czwartek, 3 października 2013

Dieta ...


Stwierdziłam, że moje ograniczenia do 600 kcal dziennie to zbyt dużo. Znalazłam w internecie bardzo fajną dietę SGD. Mam nadzieję, że dam radę w niej wytrwać. Dla mnie początki są łatwe ale potem przychodzi monotonia i trudno mi w tym wytrwać. Pewnie dlatego wszystkie moje diety kończyły się po 3 - 4 tygodniach i musiałam szukać nowej. Eh... 
W takich dniach jak dzisiaj, kiedy nie muszę nigdzie wychodzić i siedzę w domu dochodzę do wniosków, że wszędzie dobrze byleby nie w domu. Bo tam to tylko zjedz to, zjedz tamto, ciągłe pilnowanie. A w szkole, czy gdziekolwiek indziej jestem wolna i nikt mnie nie pilnuje. Po drodze do domu można wyrzucić kanapki, albo dać komuś innemu. Sposobów jest wiele.
Dzisiaj bez żadnego opychania, zresztą jak zawsze, skromne śniadanie- woda/zielona herbata- również skromny obiad(zaledwie 3 ziemniaki i łyżka buraczków. Czy to dużo?)- woda/zielona herbata- bez kolacji bo już było po 18. 

Buziaki.

środa, 2 października 2013

So...


Będę pisała szybko bo brat nade mną "stoi". Myślę, że dzisiaj nie było tak źle. Byłam w przychodni na zmianę opatrunków. Oczywiście na początek śniadanie... I jeszcze babcia, która ciągle jest w domu i po tym jak wyszłam ze szpitala chce ciągle mnie karmić. Że niby muszę nabrać sił. Na szczęście jak to ja, inteligentna, wszystko co muszę jeść jem w swoim pokoju. A tu prosta droga do schowania czegoś w chusteczki i podrzucenia psu do miski. Tak, pod tym względem jestem dość pomysłowa. Oczywiście spacerek po obiedzie na spalenie kalorii. Zaraz zacznę moje ćwiczenia które znalazłam w internecie. Jest to mój pierwszy dzień więc trzymajcie za mnie kciuki żebym w tym wytrwała.

Buziaki

wtorek, 1 października 2013

Cukierek...


Taki mały cukierek a ile może zdziałać... U mnie jedyne co powoduje to lęk przed przytyciem, wyrzuty sumienia i chęć skorzystania z wc ale ta myśl tak mnie przeraża. Bulimiczką to ja nie będę... Niestety zamiast jednego cukierka pojawiły się dwa. Mogłabym tłumaczyć się tym, że przyjaciółka mnie odwiedziła ale siebie nie oszukam. Mea culpa mea maxima culpa. 
Nakładając poprawki co do wagi to zamiast 54.5kg jest obecnie 54.1kg. I to w ciągu 3 dni. Nie wiem czy się cieszyć czy płakać.
Tak na pocieszenie:
Buziaki. 

poniedziałek, 30 września 2013

Po 2 tygodniach nie obecności...

 


Właśnie wróciłam z szpitala więc mam pewne zaległości i w szkole i wśród znajomych ale myślę, że dam sobie rade. Zresztą nie pierwszy raz będę musiała się zdać sama na siebie. Ech, takie to jest to nasze życie. W szpitalu wynudziłam się okropnie. Nikomu tego nie życzę, naprawdę. Ale jest też dobra wiadomość!!! Schudłam aż 2 kilogramy! Ważyłam się w piątek więc teraz może być jeszcze mniej...
To jest chyba jedno dobro, które mnie tam spotkało. Pielęgniarki oczywiście były miłe no ale ile można mnie tam trzymać :D !

I tak na koniec żeby zacząć moją nową tradycję:
waga: 54.5kg
talia: 68cm
biodra: 88cm
biust:89cm


Ach i bym zapomniała. Dla was:


Buziaki!